Przykładowa praca: motyw Boga w literaturze starożytnej



"Poznajemy Boga przez to samo, że wiemy, iż nie wiemy, czym jest Bóg" - w tym stwierdzeniu św. Tomasza z Akwinu daje się streścić całokształt ludzkich rozważań i wyobrażeń nt. tzw. Boga - Istoty Najwyższej, nieuchwytnego transcendensu, będącego źródłem ziemskiej rzeczywistości i/lub warunkującego jej trwanie i specyfikę.
prezentacje maturalne Swoją prezentację pragnę rozpocząć od ekspozycji różnych typów wyobrażeń o Boskiej istocie, przejawianych przez zbiorowości od zarania czasów historycznych.
W starożytnych Indiach narodził się tzw. emanatyzm, wyrażający się w przekonaniu, iż wszystko - cała przyziemna rzeczywistość, wszyscy ludzie etc. - są emanacją substancji pierwotnej - Brahmy. Tylko mędrzec na co dzień obcujący z religią zdolny jest poznać Brahmę w jej pierwotnej, najdoskonalszej postaci. Wszystkie byty z Brahmy wyemanowane podlegają jej w sposób bezwzględny. Taki prąd religijno-filozoficzny stanowić miał uzasadnienie orientalnego despotyzmu w jego babilońskim, perskim czy egipskim wydaniu.
W kręgach intelektualnych Grecji, pogrążonej w politeizmie, pojawił się zgoła odmienny prąd - kreatyzm, ewoluujący od czasów tzw. jońskiej szkoły filozofów przyrody, a zwłaszcza jednego z jej najwybitniejszych przedstawicieli - Anaksymandra. Twierdził on, iż źródłem wszelkiej materii jest tzw. apeiron - coś odmiennego, nieuchwytnego, nieosiągalnego dla ludzkiej myśli. Apeiron dał początek światu; zeń też wypływają wszelkie zmiany w jego obrębie. Jego filozofię rozwijał Heraklit z Efezu, który stworzył pojęcie logos - kosmicznego rozumu, warunkującego materialną rzeczywistość oraz wszelkie myśli i zachowania człowieka, nieodmiennie mające praźródło w usytuowanym ponad ludzką świadomością transcendensie. Tropem tym szedł także Platon ze swoją nauką o świecie idei i świecie rzeczy, będącym refleksem tego pierwszego, niepoznawalnego dla szarego człowieka, oraz jego wielki następca - Arystoteles.
Nawiązywali do tych nurtów filozoficznych wielcy myśliciele chrześcijańscy - św. Augustyn, św. Anzelm, św. Bonawentura, św. Tomasz i wielu innych, o czym mam jeszcze zamiar powiedzieć.
W parze z rozważaniami o metafizycznej naturze Boga zawsze szły wymieszane z egzystencjalnymi obawami domysły o jego stosunek do człowieka. Judaizm, a w ślad za nim - chrześcijaństwo - uznawały, iż Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, ambiwalentne były jednak imaginacje korelacji na linii Bóg-człowiek. Dla jednych był on bezwzględnym Sędzią, bez wahania wymierzającym grzesznikom ciężkie kary, czy to pod postacią klęsk elementarnych, jak w "Starym Testamencie", czy wielkiego Sądu połączonego z końcem świata w dotychczasowym wymiarze, jak w "Objawieniu św. Jana". Dla innych z kolei objawiał się jako oaza łaskawości, wyrozumiałości i nieskończonego miłosierdzia, nawet wobec największych grzeszników ("Nowy Testament").
Literatura w ciągu wieków nieodmiennie była odbiciem ludzkich wyobrażeń o Bogu i jego stosunku do człowieka. W ślad za wyobrażeniami filozofów, ale i zwykłych ludzi przedstawiano Boga w sposób skrajnie różnoraki. Niezmiennie wszakże Istota Najwyższa była czymś dla człowieka niepoznawalnym, by nie rzec - obcym, w sposób arbitralny warunkującym całą jego egzystencję.
W "Księdze Rodzaju", rozpoczynającej "Stary Testament", zawarte jest wyobrażenie nt. początku ludzkości. Bóg stworzył przepiękny świat, pełen zwierząt i roślinności. Finałem procesu stworzenia był człowiek - istota dokonana na podobieństwo Najwyższego. Bóg, widząc, iż Adam, pierwszy stworzony człowiek, czuje się samotny, zesłał nań głęboki sen i z jego żebra stworzył pierwszą kobietę - Ewę. Dwoje ludzi zamieszkało w Raju, z którego mogli czerpać nieograniczone obfitości. Nie było zła, bólu, pracy i obowiązku. Bóg zastrzegł jednak: "Nie wolno wam jeść owoców z drzewa poznania dobra i zła". Człowiek jednak, którego immanentną cechą stworzenia była niedoskonałość, nie mógł poprzestać na takim wytłumaczeniu. Ewa, kuszona przez Węża (symbol transcendentnego zła, przeciwieństwa Boga - Szatana), zerwała z Drzewa Poznania jabłko, ugryzła je i podała Adamowi. Bóg za złamanie zakazu zesłał na nich ból i cierpienie. Wyrzuceni z raju, znaleźli się na ziemi, "padole łez", gdzie przeznaczona im była "praca w pocie czoła", niejednokrotnie nędza i cierpienie, wszystkie właściwe śmiertelnikowi wyrzeczenia.
Niedoskonały człowiek okazał się istotą niezdolną do życia w doskonałej rzeczywistości Raju. Zrywając jabłko z Drzewa Poznania, posiadł Boską tajemnicę, pozwalającą na odróżnienie Dobra od Zła. Złamawszy Boski zakaz, wszedł w posiadanie wolnej woli, co implikowało oczywistą niemożność dalszej egzystencji w świecie bez wyboru. Odróżniwszy Dobro od Zła, człowiek nagle odkrył, iż nagość, w jakiej bez skrępowania przebywał w Raju, jest zła i niepożądana. Podświadomość kazała mu zrezygnować z rzeczywistości bez bólu i cierpienia, integralnych cech jego własnej niedoskonałości.
W dalszej części "Księgi Rodzaju" poznajemy historię rodu Abrahama - patriarchy Izraelitów, i jego powołania przez Boga do przewodzenia narodem, który w przyszłości Bóg miał pobłogosławić i wybrać do wykonania swoistej misji.
Pan rzekł do Abrahama: "Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twojego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będę, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi". Abraham udał się w drogę, jak mu Pan nakazał.
To dzięki wierze złożono mu obietnicę, iż wszystkie ludy ziemi otrzymają błogosławieństwo w jego potomkach. Mimo upływu czasu i pozornej absurdalności kultywowanej w dalszym ciągu nadziei, Abraham nadal wierzył w złożoną mu przez Boga obietnicę. Istniał na świecie ktoś, kto posiadał nadzieję. Czas mijał, wieczór stawał się stopniowo nocą, Abraham nie dopuścił się żadnego odstępstwa od swojej nadziei; w ten sposób i on również nigdy nie zostanie zapomniany. Później poznał smutek, a ból smutku, zamiast rozczarować go tak jak życie, uczynił dla niego to, co mógł, ofiarowując mu słodycz zwodniczej nadziei. Rzeczą ludzką jest poznać smutek, rzeczą ludzką jest dzielić ból z cierpiącym, ale o wiele ważniejsze jest wierzyć, a jeszcze bardziej krzepiącą i dobroczynną jest rzeczą kontemplowanie tego, kto wierzy. Abraham nie pozostawił nam po sobie lamentów. Nie liczył z nostalgią dni. Nie patrzył z niepokojem na Sarę, aby sprawdzić, jak mijające lata żłobią zmarszczkami jej twarz. Nie zatrzymał biegu słońca, aby przeszkodzić jej w starzeniu się, a razem z nią w starzeniu się jego oczekiwań; nie śpiewał Sarze smutnych pieśni, aby ukoić swój ból. Zestarzał się, a z Sary podrwiwano w wiosce. A jednak był wybrańcem Boga i dziedzicem obietnicy, według której wszystkie ludy na ziemi miały otrzymać błogosławieństwo w jej licznym potomstwie. Czy nie byłoby lepiej, gdyby nie był wybrańcem Boga? Co więc oznaczy bycie nim? To oznacza dostrzec, że wiośnie życia odmawia się tego, co jest pragnieniem młodości, aby po wielkich trudach zostać wysłuchanym na starość.
Bez mała Boskie okrucieństwo wobec człowieka poznaje czytelnik "Starego Testamentu" w dalszej części "Księgi Rodzaju". Bóg, widząc zło postępujące na Ziemi wśród ludzi, których stworzył, ich wielką niegodziwość i wrogie usposobienie, żałował, że wykreował człowieka. Wreszcie rzekł: "Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni Ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem". Jedynym człowiekiem, którego Bóg darzył życzliwością i zaufaniem, był syn Lameka, Noe, do którego rzekł: "Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo Ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z Ziemią." Zapowiedział On wielkie deszcze, które padając na ziemię bezustannie przez czterdzieści dni i nocy, wywołają potop, który pokryje wodą Ziemię całą, zgładzi wszelkie żyjące stworzenia, a wraz z nim nastąpi klęska człowieka. Postanowił jednak ocalić Noego i jego potomstwo, oraz po parze z każdego gatunku zwierząt żyjących na Ziemi, by dać początek nowemu rozkwitowi natury. Następnie Pan przedstawił Noemu instrukcję wykonania arki, statku, który powleczony smołą i okryty dachem przepuszczającym światło, miał ponieść jego i zwierzęta po szalejących i nie ustępujących wodach. Rozkazał również mężczyźnie, by zgromadził pożywienie niezbędne dla przeżycia jego rodu, oraz paszę dla wszystkich zwierząt zabranych do arki. Ten wykonał wszystko tak, jak Bóg polecił mu uczynić.
Był to siedemnasty dzień, drugiego miesiąca, szóstego wieku życia Noego. Pan Bóg zesłał na ziemię deszcz. Trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba. Gdy wszystkie gatunki zwierząt zostały sprowadzone do arki, drzwi jej zostały zamknięte. Deszcz wciąż padał, a na Ziemi przybywało wody. Zalała ona krzewy, drzewa, całe lasy i doliny, pokryła wzgórza i pochłonęła najwyższe szczyty gór istniejących na ziemi, siejąc śmierć i spustoszenie wśród wszystkich zwierząt i ludzi znajdujących się poza arką. Cała powierzchnia lądu została zalana, życie wymarło, a woda utrzymywała się jeszcze przez sto pięćdziesiąt dni.
W końcu Bóg zamknął źródła Wielkiej Otchłani, po czym nastały wielkie wiatry, a woda powoli, lecz nieustannie ustępowała miejsca lądu. Miesiąca siódmego i dnia siedemnastego arka osiadła na górach Ararat. Po trzech miesiącach ukazały się szczyty gór. Grunt jednak wciąż był mokry, a Noe, otworzywszy okno arki, wypuścił gołębicę, aby się przekonać, czy wody ustąpiły z powierzchni ziemi. Ta jednak nie znalazłszy miejsca, gdzie mogłaby usiąść, powróciła do zbawiennego statku. Po upływie siedmiu dni następna wypuszczona gołębica powróciła, niosąc w dziobie świeży listek z oliwnego drzewka. Poznał więc Noe, że woda na ziemi opadła. Odczekał jeszcze następny tydzień, po czym znów wypuścił białego ptaka, który tym razem nie powrócił w ogóle.
prezentacje maturalne
Ziemia była już niemal całkiem sucha. Po upływie dwudziestu siedmiu dni, Bóg przemówił: "Wyjdź z arki wraz z żoną, synami i żonami twoich synów. Wyprowadź też z sobą wszystkie istoty żywe: z ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi; niechaj rozejdą się po ziemi, niech będą płodne i niech się rozmnażają." Budowniczy, na znak radości i wdzięczności wybudował ołtarz, na którym złożył Panu w ofierze pieczone mięso. Bóg zapowiedział wówczas, że nie będzie już złorzeczył ziemi, jej płodów, oraz wszystkich zwierząt ze względu na ludzi, gdyż "usposobienie człowieka jest złe już od młodości". Na znak przymierza, które Bóg zawarł z naturą na wszechczasy, utworzył On tęczę, która mieniąca się barwami, rozciągnięta od obłoku do obłoku, symbolizowała zgodę którą on zaprzysiągł między sobą, a wszystkimi istotami jakie są na ziemi.
Jaki całościowy wizerunek Istoty Najwyższej można wyprowadzić na postawie lektury "Księgi Rodzaju"? Przede wszystkim, czytelnika uderza poczucie totalnej nicości człowieka wobec wszechmogącego Boga. Najwyższy, twórca człowieka, rządzi całym jego życiem: stosuje wobec niego arbitralne nakazy (Adam i Ewa), obdarza swoją łaską jeden określony, wybrany ród, innych ludzi wykluczając poza ramy błogosławieństwa, wreszcie zaczyna wręcz przejawiać nienawiść wobec swojego, tak niepokornego Stwórcy, dzieła, i postanawia zniszczyć prawie cały ludzki rodzaj. Bóg kreowany jest tu w aureoli bezwzględnego sędziego, którego podporządkowana jest cała ludzka zbiorowość w ogólności oraz każdy człowiek z osobna. Obce jest mu miłosierdzie i współczucie wobec człowieka, dla natury którego konstytutywną cechą jest przecież niedoskonałość. Człowiek jest podporządkowany bezwzględnemu Stwórcy w całościowym wymiarze. Jego los jest fatalny i z góry zdeterminowany wolą transcendensu.
Kreację Boga, wyłożoną na kartach "Nowego Testamentu", uznać można na tym tle za dychotomiczną. Bóg owszem, karze za złe, nie czyni tego jednak "na oślep", jak żydowski archetyp Stwórcy w "Starym Testamencie". Wręcz przeciwnie - nawet największy grzesznik liczyć może na najdalej idące zrozumienie i pomoc w nawróceniu na drogę pozwalającą połączyć się z Chrystusem w ramach Komunii św.
Przytoczenia wymaga historia św. Marii z Magdali. Według biblijnej relacji Maria pochodziła z Magdalii - "wieży ryb" nad Jeziorem Galilejskim, ok. 4 km na północny zachód od Tyberiady. Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów (Mk 16, 9; Łk 8, 2). Odtąd włącza się ona do grona Jego słuchaczy i wraz z innymi niewiastami troszczy się o wędrujących z Nim ludzi.


czytaj dalej... - strona 2